piątek, 14 marca 2014

Przesłuchanie.

Tylko nie liczni zachowali spokój na wieść o tym ,że Zasrany Wybraniec i jego świta zostali znalezieni przez Hagrida nie przytomni w wybiegu gryfa. 
-Neville, Lee wprowadźcie panienkę Malfoy.-usłyszałam głos dyrektora nie znającego sprzeciwu za drzwi skrzydła szpitalnego. Stanęli w drzwiach, patrząc na mnie z wrogością.
-Właź Malfoy. Dumbledore chcę z tobą rozmawiać.
Wstałam powstrzymując się od złośliwości. Jordan warknął na mnie ostrzegawczo. Z zaskakująco bladą twarzą jak na niego, przykucnął pomiędzy mną a swoimi przyjaciółmi. Starałam się ukryć mój pełen satysfakcji uśmiech. Podeszłam bliżej dyrektora, trzymając się w bezpiecznej odległości od rozpatrzonych gryfonów.
-Tak mi przykro.-powiedziałam tragicznie zasłaniając usta dłonią, wszystko po to by stary Dumbledore nie doszukiwał się tu mojej winy.
-Będziesz mi teraz bardzo potrzebna Rozalie ,jesteś jedynym świadkiem.-powiedział Dumbledore podchodząc do już obudzonych. Nie zerwałam się od razu z miejsca, dopiero po kilku minutach podeszłam bliżej tak jak nakazał mi gestem Dumbledore. To była chwila prawdy, na ile skuteczne było moje Obliviante. Jeśli było makabrycznie słabe to już byłam udupiona, a jeśli nie to możliwe,że nikt nie dowie się ,że to ja. Podziękowałam swojej przezorności,że wlałam w nich fałszywe wspomnienia.
-Proszę powiedz co się wydarzyło...-poprosił mnie łagodnym tonem dyrektor. Longbottom i Jordan świdrowali mnie wzrokiem mówiącym ,że nie wierzą w ani jedno moje słowo.
-Gdy skończyłam sprzątać boks testrali, zauważyłam ich w zagrodzie gryfa ,wybiegłam krzycząc po pomoc. Gdy wróciłam tam z gajowym, oni byli nie przytomni a gryf w zupełnie innym boksie.-ułożyłam całkiem wiarygodną wersje wydarzeń. Uśmiechnęłam się w duchu punkt pierwszy mojego przebiegłego planu zdawał się iść w dobrym kierunku. Patrzyłam na jeszcze lekko zamulone twarze "wielkiego trio". Tak, byłam teraz już całkowicie pewna ,że nie pokrzyżują tej części mojego planu. Dumbledore patrzył prosto w moje oczy tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
-100 punktów dla Slytherinu za godną pochwały podstawę. Cóż panie Potter, Weasley i pani Granger macie olbrzymi dług zaciągnięty u panienki Malfoy.-powiedział troskliwym tonem. To było dobre, walczyłam wewnątrz siebie by się nie roześmiać. Wyjęłam z kieszeni po paczce fasolek wszystkich smaków i wręczyłam je poszkodowanym.
-Proszę, przyjmijcie to by umiliło wam te dziwne chwile.
Kazano mnie odprowadzić. Już miałam schodzić do lochów gdy Lee Jordan zastawił mi przejście i z otwartą wrogością powiedział
-Dobra Malfoy, po co te gierki? Przecież to logiczne ,że ty byś im nigdy nie pomogła.
-Czyżby, panie wszystkowiedzący Jordan?
-Nie pogrywaj ze mną ,ty mała franco...-warknął.
-Ej co to ma być?-usłyszałam znajomy głos -Te Gryfon odczep się od mojej sister.-to był Draco
-Nie wtrącaj się, nie twój biznes.-krzyknął Lee
-Tak? Mylisz się... to moja bliźniaczka, więc co dotyczy jej to również i mnie.-wyciągnął różdżkę w ostrzegawczym geście.                                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Follow us on Facebook