Po tym ogłoszeniu Dumbledora, wszyscy wtajemniczeni ślizgoni zebrali się w moim dominotorium. To było niemożliwe!!!Jak on zdążył tak szybko wykryć, że coś będzie, oj będzie się działo w Hogwardzie z dedykacją dla szlam hahaha. Usiadłam na swoim łóżku, reszta po turecku na dywanie.
-No cóż, musimy zaalarmować ciocię Belle ,że stary dyro coś przeczuwa.-rzuciłam do Draco.
-Dobra to ja do niej zadzwonię i dam na głośnomówiący.-odparł wyciągając komórkę. Jedyny mugolski wynalazek, pożyteczny dla czarodziei. Wykręcił jej numer. Już po chwili było słychać jej głos.
-Tak? Czego chcecie mali ślizgoni?
Przełknęłam ślinę.
-Ciociu jest taka mini sprawa..-zaczęłam
-Roze, przejdź do sedna.
-Stary Dumbledore, coś przeczuwa.
-W takim razie trzeba przyspieszyć akcje.-odparła.
Spojrzeliśmy po sobie. To miało stać się jutro...ale no cóż musimy to zrobić pod czas dzisiejszego patrolu.
-Przejdziemy przez jedno z tych tajnych przejść.
-ciociu Bello jak już przejdziecie to użyjcie zaklęcia kameleona..a my posłużymy za waszą eskortę, bo i tak patrolujemy te durne korytarze.-powiedział Draco.
-Dobry pomysł Draconie. Za pięć minut przy szafie zniknięć.- rozłączyła się.
Plan był mega łatwy. Wprowadzić cioteczkę Bellatrix i kilku innych popleczników Czarnego Pana do Hogwartu. Oni znajdują coś czego szukali. I będzie można w końcu pozbyć się tych brudnych szlam. Matko, jakby i tak to patrolowanie nie było wkurzające to jeszcze Dumbledore musiał do nas przyłączyć tych plugawych gryfonów. I to niestety skomplikowało nam sprawę. Musieliśmy szybko coś wymyślić....Nienawidzę ich, ale cóż spójrzmy w oczy prawdzie. Ja najbardziej nadawałam się do tego by bez podejrzeń odciągnąć tych cnotliwych debili od nas gdy będziemy realizować plan, oraz najlepiej z naszej grupy jakby co rzucałam obliviate. Więc ja poświęciłam się by plan mógł się udać. Patrolowało się w parach. No cóż jak pech to pech. trafiłam na Chłopca,który przeżył, wybrańca, złotego chłopca...nie ważne jak go większość nazywała dla mnie był tylko plugawym mieszańcem, który jakimś cudem ośmieszał Voldemorta. Tak czy siak gdy moja paczka przemycała śmierciożerców, ja męczyłam się udawaniem,że obchodzi mnie to czy jakaś szlama jest w niebezpieczeństwie. Przez pierwszą godzinę patrolu szliśmy w milczeniu, bo niby o czym mam z nim gadać?
-Malfoy...Czy to...no wiesz ta kłótnia między mną a tobą i Draconem nie trwa już zbyt długo?- zaczął. Przystanęłam. Co on kombinuje? Zwęziłam oczy i odparłam
-Ty to zacząłeś "Złoty Chłopcze".- zrobiłam cudzysłów palcami gdy wymawiałam jeden z jego pseudonimów. Zrobił minę jakby się zastanawiał o co biega.
-Ja? Ale jak?
-Heh, nie udawaj głupiego Potter. A może na serio jesteś głupcem.- szturchnęłam go różdżką. Na Merlina pokusa by go właśnie teraz zabić, gdy nigdzie nie ma niewygodnych świadków, była ogromna. Jednak nadal byłam świadoma gniewu Voldemorta jaki by na mnie spadł gdybym zabiła tego ,którego on osobiście a jednak jakże nie udolnie próbuje zabić. Cofnęłam różdżkę.
-Naprawdę nie mam pojęcia...chwila wam nadal chodzi o to ,że przed ceremonią przydziału odrzuciłem waszą przyjaźń?
Prychnęłam -Bravo, Potter. Chcesz medal za spostrzegawczość?!-rzuciłam sarkazmem. Ja nie mogę na czym ten świat stoi?! Zakichany zbawca świata, zakochany w szlamach a do tego jeszcze wolno myślący. No błagam. Gdzie on się pcha na salony? Patrzyłam gniewnie na sprawcę całego mojego złego humoru. Jaki tam z niego wybraniec? Zwykły idiota...jak to mówią głupi ma zawsze szczęście, no cóż w przypadku bliznowatego to się sprawdzało, przeżywał ataki największego czarnoksiężnika.
-Malfoy...-wypowiedział. Merlinie! Nie mam zamiaru odgrywać nikogo miłosiernego, okres ulgowy dla niego już dawno przeminął.
-Masz racje Potter, przyswajaj sobie nazwiska o znacznej wartości. Może powinni ustanowić święto,że znasz rody czystej krwi.-odparłam unosząc brew i patrząc na niego z ironicznym uśmiechem.
-Tak nie powinno być. Chodzi mi o to,że po co te słowne walki między naszymi domami.Czy celem Hogwartu nie jest to by czarodzieje nie ważne jakiego statusu się poznali i zaprzestali konfliktu.-zaczął nawijać wystarczająco długo bym mogła ukryć różdżkę trzymaną przez jedną rękę w rękawie.
-Potter,Potter. Bredzisz jakbyś coś jarał. To twoje przemówienie dosłownie ocieka tęczą i jednorożcami. Zmartwię cię bliznowaty, ale to nie jest jedna z tych głupiutkich mugolskich bajeczek, w których wszystko jest w głupich różowych barwach.-obserwowałam ruch jego ręki.
-Żremy się od pierwszej klasy...może czas zacząć nowy rozdział?
-O tak, jasne..bądźmy przyjaciółmi.
-Serio?
-Tak...zaraz po patrolu pójdziemy razem na herbatkę do twoich rodziców...chwilunia coś tu nie gra. A tak twoi starzy nie żyją...-patrzyłam z satysfakcją jak twarz mojego wroga zmienia odcienie jak szalona. Biały,zielony,czerwony,biały...fajnie było popatrzeć. Wyciągnął w moim kierunku różdżkę.
-Ty sobie naprawdę grabisz.
-Co ty mi możesz zrobić? Biedny mały posłuszny światłości Potter. Nie może nic mi zrobić.- prowokowałam go coraz bardziej.
-Jesteś wiedźmą z piekła rodem Malfoy.-warknął
-O dziękuję za komplement. -zaśmiałam się, obok mojej głowy przeleciało zaklęcie. Chybiło o centymetr.
-Oj, Potter,Potter nawet celność masz niższego gatunku.-nabijałam się z niego.
-Córeczka rozpiesztrzana przez śmierciożerce.-warknął.
-A żebyś wiedział bliznowaty, ja przynajmniej mam całą rodzinę, a nie durną ciotkę, głupiego wuja i debilnego kuzyna w dodatku mugoli.
-Franca.
-Ooo słabo Złoty Chłopcze. Na więcej cię nie stać.
-Idź do diabła Malfoy.
-Już byłam, miły gość.
O tak doprowadzałam go do furii. Nic a nic nie mógł mi zrobić, inaczej mój ojciec by mu zrobił piekło. Odwróciłam się. Doskonale wiedziałam co zamierza. Wyciągnęłam lusterko, które odbiło jego zaklęcie i go trafiło. Wybraniec padł na posadzkę. Klasnęłam w dłonie i zza rogu wyłoniła się moja paczka wraz z ciocią Bellą i poplecznikami Lorda Voldemorta. Ciotka podeszła do nieprzytomnego Pottera.
-Ten mieszaniec, próbował cię oszołomić.
-Nie wziął pod uwagę tego ,że ja to przewidziałam.-odparłam chowając lusterko do kieszeni. Zastanawiałam się co teraz. Ten leży...nie pomyślałam a co jeśli ktoś się na nas teraz natknie?!
Trochę trudno będzie wytłumaczyć co grupa ślizgonów robi z śmierciożercami nad nieprzytomnym Potterem.
-Rozalie, teraz możemy mu zabrać to czego Czarny Pan na razie potrzebuje.-wyjęła mu z kieszeni mapę hucnotów, pelerynę niewidkę i medalion slytherina. Po czym teleportowali się stąd.
-No cóż, musimy zaalarmować ciocię Belle ,że stary dyro coś przeczuwa.-rzuciłam do Draco.
-Dobra to ja do niej zadzwonię i dam na głośnomówiący.-odparł wyciągając komórkę. Jedyny mugolski wynalazek, pożyteczny dla czarodziei. Wykręcił jej numer. Już po chwili było słychać jej głos.
-Tak? Czego chcecie mali ślizgoni?
Przełknęłam ślinę.
-Ciociu jest taka mini sprawa..-zaczęłam
-Roze, przejdź do sedna.
-Stary Dumbledore, coś przeczuwa.
-W takim razie trzeba przyspieszyć akcje.-odparła.
Spojrzeliśmy po sobie. To miało stać się jutro...ale no cóż musimy to zrobić pod czas dzisiejszego patrolu.
-Przejdziemy przez jedno z tych tajnych przejść.
-ciociu Bello jak już przejdziecie to użyjcie zaklęcia kameleona..a my posłużymy za waszą eskortę, bo i tak patrolujemy te durne korytarze.-powiedział Draco.
-Dobry pomysł Draconie. Za pięć minut przy szafie zniknięć.- rozłączyła się.
Plan był mega łatwy. Wprowadzić cioteczkę Bellatrix i kilku innych popleczników Czarnego Pana do Hogwartu. Oni znajdują coś czego szukali. I będzie można w końcu pozbyć się tych brudnych szlam. Matko, jakby i tak to patrolowanie nie było wkurzające to jeszcze Dumbledore musiał do nas przyłączyć tych plugawych gryfonów. I to niestety skomplikowało nam sprawę. Musieliśmy szybko coś wymyślić....Nienawidzę ich, ale cóż spójrzmy w oczy prawdzie. Ja najbardziej nadawałam się do tego by bez podejrzeń odciągnąć tych cnotliwych debili od nas gdy będziemy realizować plan, oraz najlepiej z naszej grupy jakby co rzucałam obliviate. Więc ja poświęciłam się by plan mógł się udać. Patrolowało się w parach. No cóż jak pech to pech. trafiłam na Chłopca,który przeżył, wybrańca, złotego chłopca...nie ważne jak go większość nazywała dla mnie był tylko plugawym mieszańcem, który jakimś cudem ośmieszał Voldemorta. Tak czy siak gdy moja paczka przemycała śmierciożerców, ja męczyłam się udawaniem,że obchodzi mnie to czy jakaś szlama jest w niebezpieczeństwie. Przez pierwszą godzinę patrolu szliśmy w milczeniu, bo niby o czym mam z nim gadać?
-Malfoy...Czy to...no wiesz ta kłótnia między mną a tobą i Draconem nie trwa już zbyt długo?- zaczął. Przystanęłam. Co on kombinuje? Zwęziłam oczy i odparłam
-Ty to zacząłeś "Złoty Chłopcze".- zrobiłam cudzysłów palcami gdy wymawiałam jeden z jego pseudonimów. Zrobił minę jakby się zastanawiał o co biega.
-Ja? Ale jak?
-Heh, nie udawaj głupiego Potter. A może na serio jesteś głupcem.- szturchnęłam go różdżką. Na Merlina pokusa by go właśnie teraz zabić, gdy nigdzie nie ma niewygodnych świadków, była ogromna. Jednak nadal byłam świadoma gniewu Voldemorta jaki by na mnie spadł gdybym zabiła tego ,którego on osobiście a jednak jakże nie udolnie próbuje zabić. Cofnęłam różdżkę.
-Naprawdę nie mam pojęcia...chwila wam nadal chodzi o to ,że przed ceremonią przydziału odrzuciłem waszą przyjaźń?
Prychnęłam -Bravo, Potter. Chcesz medal za spostrzegawczość?!-rzuciłam sarkazmem. Ja nie mogę na czym ten świat stoi?! Zakichany zbawca świata, zakochany w szlamach a do tego jeszcze wolno myślący. No błagam. Gdzie on się pcha na salony? Patrzyłam gniewnie na sprawcę całego mojego złego humoru. Jaki tam z niego wybraniec? Zwykły idiota...jak to mówią głupi ma zawsze szczęście, no cóż w przypadku bliznowatego to się sprawdzało, przeżywał ataki największego czarnoksiężnika.
-Malfoy...-wypowiedział. Merlinie! Nie mam zamiaru odgrywać nikogo miłosiernego, okres ulgowy dla niego już dawno przeminął.
-Masz racje Potter, przyswajaj sobie nazwiska o znacznej wartości. Może powinni ustanowić święto,że znasz rody czystej krwi.-odparłam unosząc brew i patrząc na niego z ironicznym uśmiechem.
-Tak nie powinno być. Chodzi mi o to,że po co te słowne walki między naszymi domami.Czy celem Hogwartu nie jest to by czarodzieje nie ważne jakiego statusu się poznali i zaprzestali konfliktu.-zaczął nawijać wystarczająco długo bym mogła ukryć różdżkę trzymaną przez jedną rękę w rękawie.
-Potter,Potter. Bredzisz jakbyś coś jarał. To twoje przemówienie dosłownie ocieka tęczą i jednorożcami. Zmartwię cię bliznowaty, ale to nie jest jedna z tych głupiutkich mugolskich bajeczek, w których wszystko jest w głupich różowych barwach.-obserwowałam ruch jego ręki.
-Żremy się od pierwszej klasy...może czas zacząć nowy rozdział?
-O tak, jasne..bądźmy przyjaciółmi.
-Serio?
-Tak...zaraz po patrolu pójdziemy razem na herbatkę do twoich rodziców...chwilunia coś tu nie gra. A tak twoi starzy nie żyją...-patrzyłam z satysfakcją jak twarz mojego wroga zmienia odcienie jak szalona. Biały,zielony,czerwony,biały...fajnie było popatrzeć. Wyciągnął w moim kierunku różdżkę.
-Ty sobie naprawdę grabisz.
-Co ty mi możesz zrobić? Biedny mały posłuszny światłości Potter. Nie może nic mi zrobić.- prowokowałam go coraz bardziej.
-Jesteś wiedźmą z piekła rodem Malfoy.-warknął
-O dziękuję za komplement. -zaśmiałam się, obok mojej głowy przeleciało zaklęcie. Chybiło o centymetr.
-Oj, Potter,Potter nawet celność masz niższego gatunku.-nabijałam się z niego.
-Córeczka rozpiesztrzana przez śmierciożerce.-warknął.
-A żebyś wiedział bliznowaty, ja przynajmniej mam całą rodzinę, a nie durną ciotkę, głupiego wuja i debilnego kuzyna w dodatku mugoli.
-Franca.
-Ooo słabo Złoty Chłopcze. Na więcej cię nie stać.
-Idź do diabła Malfoy.
-Już byłam, miły gość.
O tak doprowadzałam go do furii. Nic a nic nie mógł mi zrobić, inaczej mój ojciec by mu zrobił piekło. Odwróciłam się. Doskonale wiedziałam co zamierza. Wyciągnęłam lusterko, które odbiło jego zaklęcie i go trafiło. Wybraniec padł na posadzkę. Klasnęłam w dłonie i zza rogu wyłoniła się moja paczka wraz z ciocią Bellą i poplecznikami Lorda Voldemorta. Ciotka podeszła do nieprzytomnego Pottera.
-Ten mieszaniec, próbował cię oszołomić.
-Nie wziął pod uwagę tego ,że ja to przewidziałam.-odparłam chowając lusterko do kieszeni. Zastanawiałam się co teraz. Ten leży...nie pomyślałam a co jeśli ktoś się na nas teraz natknie?!
Trochę trudno będzie wytłumaczyć co grupa ślizgonów robi z śmierciożercami nad nieprzytomnym Potterem.
-Rozalie, teraz możemy mu zabrać to czego Czarny Pan na razie potrzebuje.-wyjęła mu z kieszeni mapę hucnotów, pelerynę niewidkę i medalion slytherina. Po czym teleportowali się stąd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz