środa, 30 kwietnia 2014

Mini groźba...

Znudzona wszechtobylskim towarzystwem udałam się na choćby krótką chwilę spokoju i samotności do labiryntu, po którym często przechadzały się pawie. Tak, mamy pawie, jakiś problem? Cholera ostatnio nie jestem sobą. Dobra od tygodnia uczę się wszystkiego od Czarnego Pana, oprócz mnie uczy też resztę dzieciaków śmierciożerców...czy to nie będzie z mojej strony zbyt zuchwałe jak napomnę ,że bije tych gości na głowę? Tak, będzie i co z tego? Jestem Czystej Krwi i mogę być do cholery tak bardzo zuchwała jak mi się podoba...Nie wiadomo czemu ale podczas tej samotnej przechadzki zaczęłam rozmyślać o swoich korzeniach. Jak wiadomo Malfoyowie-czyli my to od wieków rodzina Czystej Krwi. Ze strony mojej mamy Narcyzy z domu Black, również utrzymywano ,że Czysta Krew jest najważniejsze...to jakim cudem Andromeda -siostra mojej mamy i cioci Belli (nawiasem mówiąc wydziedziczona) mogła wyjść za szlamę?! Szok, wstyd i hańba po całej linii... nie dziwię się ,że one nie chcą ani o niej słyszeć ani tym bardziej mówić. Usiadłam na ławce i patrzyłam się na przechadzające się pawie. Heh, mój charakterek w połączeniu z umiłowaniem do piękna daje pewną cząstkę mnie..Tak pewną cząstkę. Nie wierzę jak można nie zauważyć ,że ja mam co najmniej kilka masek, które zakładam odpowiednio do sytuacji.
-Jak może być aż tyle przepychu w jednym miejscu?-usłyszałam czyjś głos za ściany zieleni. No świetnie ja to mam szczęście zawsze jestem świadkiem czyiś pogawędek, może powinnam pójść w ślady Rity Skeeter? Nie no to był sarkazm.
-Co się dziwisz Aurelio, to jest Malfoy Manor.-odparł drugi głos.
-Masz racje, cieszę się ,że tata wziął nas ze sobą do pracy tu jest cudnie Arctusie.-odparła dziewczyna.-Możesz mi powiedzieć czemu włóczymy się po labiryncie? Co jak się zgubimy?-
-Nie bądź durna. A jesteśmy tu dlatego że tata kazał nam nakarmic te pawie Malfoyów.
-Nie uważasz ,że to dziwne ,że jak dotąd nie spotkaliśmy żadnego z Malfoyów?
-Aurelie....przecież widujemy ich w Hogwarcie to ta dwójka platynowych blondasków najgroźniejszych ze Slytherinu. A po za tym każdy wredny czarodziej był w Slytherinie..
Taaa a reszta nam służy,więc no sorry wredność się opłaca. Jak nic to pewnie są Gryfoni albo Puchoni, tylko oni są tacy głupi. 
-Ekhm, a wy to niby kto?-odezwałam się
-Aurelia i Arctus Lome, a ty?
Trzymajcie mnie, bo zaraz pęknę ze śmiechu ,kto daje swoim dzieciom takie idiotyczne imiona?Śmiejąc się poszłam w kierunku gdzie oni byli...
-Hmm jak to słusznie określiliście najgroźniejszą osóbką z domu węża.-oparłam się o żywopłot.
-Ty jesteś Rozalie?
-Yhym. Jak widać na załączonym obrazku. A tak z innej beki, to od kiedy służba może tu sprowadzać swoje dzieciary?-bawiłam się swoją różdżką.-A po za tym wiecie ,że nie wolno wam nawet ze mną rozmawiać, bo moi starsi mogą zwolnić waszego starego..-
Przełknęli ślinę. Uśmiechnęłam się ironicznie...
-Spokojnie, nie powiem moim starszym o tej pogawędce. A wy to niby ,który dom?
-Gryffindor.
-Phy, tak jak myślałam..-prychnęłam -Nara!-odeszłam bo, jak już co nie którym wiadomo z gryfonami nie rozmawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Follow us on Facebook