czwartek, 17 kwietnia 2014

Konfrontacja

Wróciłam do pokoju wspólnego ,ledwo weszłam a na sofie zauważyłam mojego brata, nikogo oprócz nas tam nie było. I to wydawało mi się dziwne. Po za tym wiedziałam ,że kiedyś będę musiała z nim porozmawiać, tylko miałam nadzieję ,że to będzie trochę potem.
-Roza...
-Gdzie wszystkich wywiało?-spytałam zanim zdążył dokończyć. Miałam chłodny wyraz twarzy, którego nigdy wcześniej nie używałam w rozmowie z bratem. Serce mnie bolało ,dlatego że w jego zdziwieniu krył się ból a może i strach ,że go przejrzałam? Ale jak mam traktować kogoś kto zdradził swoją rodzinę i czystą krew. Ciekawe czy on wie ,że Czarny Pan za niedługo powróci (wiem o tym bo tata napisał mi w liście ,że znak go piecze), czy ma chociaż najmniejsze pojęcie co z nim zrobi jeśli to ech jego romansidło wyjdzie na jaw, czy chociaż przez chwilę pomyślał ,że okryje nas wszystkich hańbą? Jasne ,że nie...myślenie a zwłaszcza rozważne myślenie nigdy nie było mocną stroną Dracona...I o to rezultaty jego mądrości.
-Roza czy mogłabyś iść ze mną do biblioteki?-spytał wstając. No chyba go pogrzało. Co ja ta szlama Granger by siedzieć w bibliotece?! Spojrzałam na niego unosząc brew.
-Dracon coś mi się wydaję, że jak tam z tobą pójdę to rzucę Avadę na pierwszą lepszą osobę.-osztrzegłam go.
-To może ci się faktycznie nie spodobać,ale proszę pójdź tam dla mnie siostra...-
-Ygr no dobra-warknęłam idąc z nim do tej zakichanej biblioteki. To nie do wiary, od wieków zna idee tą ,którą rodzice głoszą nam od lat, a on całkowicie pozbywa się sprytu i ambicji węża...Merlinie, błagam niech ktoś powie ,że on jest pod działaniem Imperiusa...Coś wydawało mi się ,że muszę mu przypomnieć o tym by na nowo znalazł siebie.  W całkowitej ciszy szłam obok niego do biblioteki, prowadził mnie wśród różnych zakurzonych działów, od czasu spotykałam ciekawskie spojrzenia krukonów. W końcu biblioteka jest ich naturalnym środowiskiem. Doprowadził mnie do najbardziej oddalonego stolika, gdzie siedział już Bliznowaty i Rudy. Prychnęłam ze złością, gdy Potter odważył się do mnie uśmiechnąć. Usiadłam obok Draco. Spiorunowałam wzrokiem dłonie Dracona i Pottera gdy się tylko dotknęły. Wyobrażałam sobie w tym momencie ,że rzucam na bliznowatego cruciatusa, a potem imperiusa i rozkazuje mu się utopić. To było by piękne, chociaż mogłabym przed tym rzucić na niego sectrumsepre. Nie muszę chyba po raz kolejny mówić ,że serdecznie go nienawidzę.
-Ekhm więc tak Roza....ja i Harry jesteśmy razem od 4 miesięcy.-powiedział Draco, zachowałam kamienną twarz. Wiedziałam ,że są razem...chwila czy on powiedział od 4 miesięcy?!!!
-Chyba nie oczekujesz, że ja go w jakikolwiek sposób zaakceptuje?-odparłam patrząc  z pod łba na gryfonów. Spojrzałam na brata.
-Roza, czyli się nie wściekasz?
-Tego nie powiedziałam.-odparłam zarzucając włosy do tyłu -Teraz najbardziej pragnę by Czarny Pan powrócił i w końcu go ukatrupił, albo jak nie to marzę by własnoręcznie go zabić.-dodałam przesłodzonym tonem celując różdżką w Wybrańca. 
-Rozalie...
-Draco czy ty nie rozumiesz ,że szlamy syn nigdy nie będzie jednym z nas?!-podniosłam głos
Rudzielec wycelował różdżkę we mnie i zwrócił się do Pottera.
-No błagam cię Haarry, serio Malfoy? Naprawdę?!
-Ani się waż celować w moją siostrę!-Draco wycelował w Rudego
-Draco, Ron...proszę nie!-pisnął jak dziewczyna. Mało nie wybuchłam śmiechem. Ten pisk mnie rozwalił. Uniosłam ironicznie kąciki ust, myślałam o tym by rzucić jakąś kąśliwą uwagę na ten temat. Nie opuściłam różdżki, z otwartą wrogością powiedziałam do wybrańca dotykając jego krtani różdżką
-Słuchaj Bliznowaty, z jakiegoś nie zrozumiałego powodu mój brat się w tobie zakochał ,tak? Więc jeśli chcesz jeszcze trochę pożyć dobrze radzę ci nie spieprz tego.- opuściłam różdżkę na nowo siadając.
-Dzięki, chyba.-podrapał się w tył głowy.
-Nie dziękuj, bo naprawdę nie masz za co.-odparłam patrząc na mojego bliźniaka -Dobra Draco już się uspokoiłam co wcale nie oznacza ,że nie sądzę ,że hańbisz nasz rodzinny honor...ale spoko twoje życie...a teraz gadać jak do tego tak w ogóle doszło.-dodałam zaciskając pod stołem pięści. Uspokoiłam się wyłącznie tylko ,dlatego  żeby zmylić Pottera i rudzielca. Jeszcze nie przyszedł czas by spotkał się z rodzicami. Udawałam ,że mnie serio interesuję jak mój brat postanowił zdradzić nasze ideały. To zaskakujące jak łatwo było ich zwieść do tego stopnia ,że aż przestali nazywać mnie blond francą...Merlinie jeśli to się rozniesie ,że udawałam miłą do gryfonów to ja będę skończona...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Follow us on Facebook