-Hmm, serio uważasz ,że się w to zmieszczę?-sięgnęłam po ozdobiony cekinami obcisły top , który wisiał na wieszaku pokazanym mi przez Astorię.
-Przepraszam bardzo,-usłyszałyśmy czyjś głos -Właśnie chciałam...Oooch to wy!- top zniknął z wieszaka a zamiast niego pojawiła się burza czarnych włosów i dobrze nam znana buźka.-Pansy!-zawołałam i razem z Tori spojrzałyśmy na dźwigane przez nią pakunki. -Cześć ,też wpadłaś w zakupowy wir?-dodała Tori.
-No jasne, przecież jutro przyjeżdżamy do Rozalie, i muszę jakoś wyglądać jeśli kręcą się tam mraśne ciacha.- odparła nam z uśmiechem. Uniosłam pytająco brew, od kiedy ona używa tak obciachowego słownictwa?! Mraśne? No na brodę Merlina.
-Hej powiedźcie jak mi w tym kolorze?- przyłożyła do siebie okropnie jaskrawą bluzkę. Spojrzałyśmy z Tori po sobie.
-Cudownie.-odparła Astoria
-Masakrycznie.-podsumowałam
-Wielkie dzięki za pomoc-prychnęła -Milicenta miała mi pomagać ale gdzieś mi pomknęła... Z resztą to ostatnio jest jakaś dziwna-
-Bo ma problem..-odparłam przeglądając spódniczki. -Chodzi o to...phy nikomu nie powinnam tego mówić.-dodałam uważnie przypatrując się czarnej mini.
-Ale nam chyba powiesz?- spytały z uśmiechem.
-No jasne....- i zaczęłam im opowiadać historię MIlicenty -...i jak sądzę o to właśnie chodzi, i dlatego ostatnio jest taka dziwna.-dokończyłam biorąc tą piękną czarną spódniczkę z wieszaka.
-Ciężko w to uwierzyć..-jęknęła Tori -Przecież oni od zawsze byli razem.-przechodząc obok wieszaka w poszukiwaniu ubrań.
-Powiedz coś ,czego nie wiem.-odparłam podchodząc i również przeglądając kolejne ubrania -Ona sądzi ,że on znalazł sobie inną.-dodałam.
-Daj spokój Rozalie.-wtrąciła Pansy. -Ok, wszystko rozumiem. Marcus jest silny, fajny, jest kapitanem drużyny ale no sorry za przystojny to on nie jest.
-No raczej. Ale i tak Milicenta to cholernie przeżywa.-złapałam kolejną część garderoby.
-Czy ja dobrze słyszę, że ślizgonki obgadują swoją przyjaciółeczkę.- Odwróciłam się na pięcie i stanęłam twarzą w twarz z Granger trzymającą jakąś bluzkę.
-A czy ja dobrze widzę ,że szlama przebywa w markowym sklepie?-odparłam -A po za tym to od kiedy ciebie stać wiewióro na tak ekskluzywne ubrania?-dodałam z wrednym uśmiechem.
-Dla waszej wiadomości właśnie szłam się spytać ile ta bluza kosztuje.-prychnęła
-1200 galeonów-odparła ekspiedentka za lady.
-ty-ty-tysiąc dwieście galeonów?-jąkała się.
-Ooo mają chyba promocje.- uśmiechnęłam się -Cóż jak widzisz Granger to nie jest sklep dla biednych, a szczególnie szlam.- powiedziałam wyciągając swoje galeony i płacąc należność za dość dużą ilość ubrań. Wychodząc ze sklepu uśmiechnęłam się do Pansy i Astori.
-Do zobaczenia u mnie jutro. Papatki.-